Przecież wiadomo, że monopol na przemoc przysługuje tylko państwu. Inaczej mówiąc - wolno się skarżyć, nie wolno się bronić, a tym bardziej bronić kogoś innego.

 

Po wydarzeniach na wyspie Utoya wiele osób zastanawiało się jak jest możliwe żeby jeden facet z bronią mógł sterroryzować przeszło 550 osób i wystrzelać 69 z nich jak kaczki. Wyspa jest skalista i porośnięta, można się było schronić i organizować obronę. Większość młodych ludzi chowała jednak ( dosłownie) głowy pod poduszki w namiotach i czekała na śmierć. Tak jest wychowywana młodzież w Norwegii, jak powiedziała norweska minister oświaty „są wychowywani w świadomej bezradności”. Ten sam model wychowania zaczyna dominować w Polsce.

Z renomowanego liceum im. Miguela de Cervantesa został w tych dniach wyrzucony pewien uczeń. W zeszłym roku też groziło mu wyrzucenie gdyż zachował się zdaniem dyrekcji w zupełnie nieodpowiedzialny sposób. Otóż pewien jego kolega raczył w czasie imprezy rozbić szklankę na twarzy niewiernej czy nieposłusznej dziewczyny dotkliwie ją kalecząc. Nasz delikwent rozliczył za to damskiego boksera w szkole. Inaczej mówiąc- czynnie wyjaśnił mu niewłaściwość jego postępowania. Okazało się, że do faktu bicia dziewczyny szkoła nie miała żadnych zastrzeżeń natomiast nie do przyjęcia dla niej był tak zwany samosąd. Przecież wiadomo, że monopol na przemoc przysługuje tylko państwu. Inaczej mówiąc - wolno się skarżyć nie wolno się bronić, a tym bardziej bronić kogoś innego.

W tym roku dwaj młodzi ludzie homoseksualnej orientacji płciowej rozwieszali w szkole jakieś materiały propagujące ich, tak bardzo ryzykowny przecież, styl życia. Nasz delikwent usiłował zerwać te plakaty. W czasie wynikłej sprzeczki wyraził się o orientacji seksualnej kolegów w sposób uznany przez nich za obraźliwy. Mili koledzy homoseksualiści wezwali policję. Dyrekcja relegowała ucznia ze szkoły. On i inni młodzi ludzie wyciągną z tej lekcji następujące wnioski:

Nie tylko nie warto, ale wręcz nie wolno nikomu pomagać i bronić go przed przemocą. Nie wolno również bronić samego siebie i swoich przekonań. Homoseksualista ma zawsze rację. Dlatego warto nawet jeżeli nie jest się tej orientacji ubierać się sposób, który nazywa się obecnie metroseksualnym. Jest się wtedy pod ochroną.

Stało się dla mnie zrozumiałe wydarzenie sprzed kilku lat.

Przyjechałam do Sopotu z końmi ze stadniny. Kierowca poszedł gdzieś na obiad- od początku zresztą uprzedzał, że nie bierze udziału w rozładunku koni. Wyszedł do mnie pracownik toru, z kucykiem na głowie i w tęczowej marynarce. Nie wzbudziło to mego zaufania lecz (politycznie poprawnie) nie chciałam go oceniać po stroju. Nie obraziłabym się gdyby powiedział: „ odsuń się paniusiu” i wziął się do roboty, czyli gdyby zachował się według tradycyjnego męskiego wzorca. Powiedział jednak: „ nie chcę pani urazić, przedyskutujmy kwestię rozładunku”.

„ O ty damski narządzie uszaty, będę musiała rozładowywać sama” - pomyślałam w desperacji bardzo brzydko ( a właściwie jeszcze gorzej niż piszę) i tak się też stało. Zmęczone podróżą konie awanturowały się, facet uciekł i musiałam sprowadzić je wszystkie sama po chybotliwym trapie. Zostałam bez pomocy, a rozładunek zawsze niesie pewne ryzyko, przede wszystkim dla konia. Może spaść z trapu i się pokaleczyć. Nie czułam się bynajmniej usatysfakcjonowana tym, że długowłosy uszanował moje ewentualne ambicje. Piszę ewentualne, bo nigdy nie rywalizowałam z mężczyznami, a często współpracowałam i nie miałam z tym żadnych problemów. Myślałam wtedy, że kudłacz jest zwykłym tchórzem. Teraz wiem,że był mężczyzną metroseksualnym, wychowanym według współczesnego wzorca.

Pewien uczeń, który zwykł przychodzić do szkoły w marynarce w róże poinformował mnie, przy okazji poprzednich wyborów parlamentarnych, że głosował na osobnika z gumowym penisem ( nazwiska nie podam gdyż je dla mnie stracił za komentarze na temat wydarzeń smoleńskich ) . Powiedziałam: „ nic mnie to nie obchodzi, to jest lekcja matematyki a nie wychowanie obywatelskie”. Uczeń uparcie ciągnął, że zrobił tak gdyż jest gejem. Wyraźnie chciał mnie sprowokować. Odpowiedziałam: „ to lekcja matematyki, a nie wychowanie seksualne”. Uparł się jednak, że chce wiedzieć co ja myślę na temat jego orientacji. Oświadczyłam, że wypowiem się tylko w cztery oczy i nie będzie to dla niego miłe. „ Czy chcesz w wieku 25 lat nosić pampersy?” zapytałam i z całą brutalnością przyrodnika objaśniłam mu nienaturalność takiego aktu płciowego. Chyba zaniemówił z wrażenia gdyż wyszedł w milczeniu.

Najpierw zaczął przychodzić na lekcje normalnie ubrany. Potem poinformował mnie, choć naprawdę nie chciałam tego słuchać , że wycofał się z pewnego „układu”, który miał zgodnie z jego planami dać mu wstęp do szkoły teatralnej. Powiedział, że otrzeźwił go nie tyle mój opis czynności, które znał przecież z autopsji lecz fakt, że można na to patrzeć w tak prawdziwy i jednocześnie niepoprawny sposób. Uczeń był ewidentnie ofiarą jakiegoś podstarzałego geja „polującego” w zespołach teatralnych dla młodzieży. Choć znam jego nazwisko nie ujawniam go gdyż uczeń prosił mnie w tej sprawie o dyskrecję. Sam powiedział, że nie ma żadnych szans w konfrontacji z chronioną przez prawo orientacją, czyli mówiąc wprost- staruch i tak zostanie bezkarny, a on będzie (jak się wyraził) skończony.

Nie wiem czy dyrekcja liceum imienia Cervantesa i rodzice innych uczniów rozumieją jak wielkie i demoralizujące dla ich dzieci znaczenie będzie miała zgoda na wyrzucenie ich kolegi ze szkoły. Jest to nie tylko dowód obrzydliwego oportunizmu i tchórzostwa dorosłych wobec systemu, lecz jednocześnie lekcja takiego oportunizmu dla młodzieży. Nauczą się, że nie warto stawać w niczyjej obronie. Co gorsza nauczą się, jak dzieciaki z wyspy Utoya „ świadomej bezradności”. Nauczą się,że gdy coś zagraża należy chować głowę pod poduszkę i czekać na pomoc ewentualnie na śmierć. Czy tego oczekujemy od młodych ludzi w tych trudnych czasach?

Tekst drukowany w numerze 51-52 Gazety Warszawskiej